... and I think to myself, what a ... crazy world!

21:34 30 Komentarze



Życie w domu z czerwonej cegły pod numerem siedemdziesiąt siedem zostaje wywrócone do góry nogami.
Pewnego dnia na progu staje matka, która odeszła.
Mężczyzna nie ma pojęcia jak się zachować. Wraca nerwowość i poczucie bezradności.
Marzenie nastolatki spełnia się. Dziewczyna biegnie na spotkanie nieoczekiwanego marząc o nadrobieniu straconego czasu.
Mała dziewczyna nie ma pojęcia o dramacie rozgrywającym się za jej plecami.
Koszmar matki, która została spełnia się.
Pies czuje ekscytację, radość i zdziwienie. Nie ma pojęcia jak się zachować i kogo chronić.
Prawda okazuje się kłamstwem.
Radość okazuje się smutkiem.
Oczekiwanie okazuje się straconym czasem.
Nadzieja przeradza się w strach.
Miłość przeradza się w nienawiść.
Rodzinne szczęście staje się katastrofą.
A życie toczy się dalej…


Zdumiewający powrót Nory Wells… to książka, po której mam niesamowicie mieszane uczucia. Typowa zachowania ludzkie w odwróconej roli. W świecie, w którym to matki sprawują wieczną kontrolę nad rodzinnym życiem, mężczyźni często pełnią rolę głowy rodziny jedynie przysłowiowo. To na kobietach spoczywa ciężar prowadzenia domu, wychowywania potomstwa i utrzymywania wszystkich w ryzach. Co się stanie, jeśli role zostaną odwrócone? Virginia Macgregor sięga wyobraźnią do sytuacji, w której to mężczyzna przejmuje kontrolę.

Pomimo, że kwestie poruszone na kartach tej historii są odzwierciedleniem codziennych problemów tysięcy ludzi, rozwiązania proponowane przez autorkę wydają się chaotyczne, nieprzemyślane, a co najważniejsze bezsensowne. Zachowanie bohaterów, często nieszablonowe, sprawia wrażenie wymuszonego, a czasem nawet  przereklamowanego. Barwność postaci i nieco magiczny klimat, który wprowadza Macgregor nie są w stanie zatrzeć niedociągnięć, które znacznie wpływają na odbiór książki.


Niestety jest to książka, która poza pięknymi cytatami i czarującą kreacją najsłodszej z postaci nie ma w sobie nic godnego polecenia. Powieść czyta się szybko i dosyć przyjemnie, jednak nie jest to lektura, którą poleciłabym czytelnikom szukającym głębszego znaczenia bądź wartościowych myśli. 


Za książkę dziękuję portalowi
Zkamerawsrodksiazek.pl

Psie harce w pięciu wydaniach.

13:36 20 Komentarze


Przyszedłem na świat jako ulubiony szczeniak mojej psiej Mamy (i nie tylko, ale od tego wszystko się zaczęło). Razem z Prędkim, Siostrą i Głodkiem dorastaliśmy nad rzeką, dopóki ludzie z pętlami nie zawieźli nas do Zagrody. Tam opiekowała się nami Seniora, której byłem największym pupilkiem. Niestety w Zagrodzie również nie spędziłem zbyt wiele czasu, bo dziwni ludzie zabrali nas do chłodnej Sali, w której ukłuli mnie igłą i zacząłem śnić o bieganiu z Mamą, pieszczotach Seniory, Coco i Zagrodzie.

Obudziłem się jako inny szczeniak… Nie wiedziałem co się dzieje, dopóki nie wyszedłem ze swojej nowej Norki i nie zobaczyłem, że tym razem od świata dzieli mnie drut. Po jakimś czasie mężczyzna, który się nami opiekował wypuścił nas na trawę, a ja skorzystałem z okazji i uciekłem. Po krótkim spacerze trafiłem na ciężarówkę. Podszedł do mnie mężczyzna, który zaczął nazywać mnie Koleżką. Mogę być Koleżką, pomyślałem. Wsadził mnie na przód ciężarówki i pojechaliśmy przed siebie. Myślałem, że jestem wolny, dopóki nie zamknął mnie w samochodzie i nie poszedł do budynku, który śmierdział nawet gorzej niż chłodna sala. Słońce nagrzewało samochód, nie miałem wody i świeżego powietrza. Pamiętam, że pomyślałem sobie o mojej wolności, której nie będzie mi dane zaznać…

Nagle usłyszałem huk i kilka kamyczków uderzyło mnie w łebek. Pojawiła się jakaś kobieta, która od razu wzięła mnie na ręce i dała mi pić. Zabrała mnie do innego samochodu, w którym wiał przyjemny chłodek i całą drogę spędziłem na jej kolanach. Właśnie wtedy poznałem mojego chłopca, który nazwał mnie Baileyem. Towarzyszyłem Ethanowi w każdej chwili, oprócz dni, kiedy chodził do Szkoły. Byliśmy nierozłączni! Zabierał mnie na farmę, gdzie poznałem dziewczynkę, Błyskawicę i czarnego kocura (z którym nie miałem ochoty zawszeć znajomości po tym jak mnie potraktował…). Wracaliśmy do domu i znowu jeździliśmy na farmę. I tak było do czasu, aż przyszła na mnie pora. Tym razem wiedziałem, że już nie odrodzę się jako inny szczeniak, ponieważ wypełniłem swoją misję i towarzyszyłem mojemu chłopcu.

…. A jednak! Tylko, że tym razem ktoś zrobił mi wstrętny żart i byłem dziewczynką! Mój nowy Pan nazwał mnie Ellie i zabieram mnie ze sobą do pracy. Całe dnie bawiliśmy się w Szukaj i Pokaż, a za każdym razem kiedy udało mi się kogoś znaleźć, dostawałem nagrodę od Jakoba. Teraz wiedziałem na pewno, że to będzie moje ostatnie wcielenie, ponieważ jako pies policyjny wypełniłem swoje zadanie na tym świecie. Więc kiedy przyszła na mnie pora, znowu pomyślałem o moim chłopcu i zasnąłem.

A później obudziłem się po raz kolejny! To nie miało żadnego sensu. Jako Ellie uratowałem mnóstwo ludzi i wypełniłem swój psi obowiązek mieszkając z chłopcem. A teraz co? Co takiego miałoby tłumaczyć moje ponowne odrodzenie się?

Był sobie pies to książka, która funduje niesamowitą huśtawkę emocji. Towarzysząc psiemu bohaterowi przez wszystkie jego wcielenia, patrzymy na świat oczami bezbronnych, wiernych, kochających czworonogów, które skazane są na naszą łaskę. Zaśmiewamy się do łez, płaczemy ze smutku, zgrzytamy zębami ze złości i trwamy w zadumie nad nową perspektywą, z jakiej mogliśmy spojrzeć na życie. Wcielając się w role psa, możemy zrozumieć wiele odruchów, za pomocą których nasi czworonożni przyjaciele próbują się z nami komunikować. Otwieramy oczy na ich krzywdę i często marny los, który fundują im ludzie. Książka W. Bruce’a Camerona to jednocześnie encyklopedia psiej wiedzy i najbardziej wzruszająca powieść na świecie, która sprawia, że zaczynamy doceniać to co mamy. A przywiązanie, którym jesteśmy w stanie obdarzyć naszych towarzyszy przeradza się w prawdziwą miłość. 

Zapraszam na nową odsłonę Favouread:
www.facebook.com/Favouread
www.instagram.com/Favouread

Żyjemy, żeby kłamać, czy kłamiemy, żeby żyć?

18:09 20 Komentarze



Madeline: Zaczęło się od mojej skręconej kostki. To przecież normalne, że wszystkie okropieństwa świata przytrafiają się właśnie Madeline Marthcie Mackenzie. Dobrze, że pojawiła się Jane. Wyglądała jak zagubione kaczątko, które potrzebuje opieki. Stwierdziłam, że muszę przygarnąć ją pod swoje skrzydła i ochronić przed tymi wszystkimi harpiami, które tylko czekają na to, żeby rozerwać kogoś na strzępy. Potem było tylko gorzej.  Nie dość, że mój były mąż, który mnie PORZUCIŁ, przeprowadził się do Pirriwee z Bonnie (Co to w ogóle za imię i strój? Filozofka się znalazła…) i tą swoją płochliwą córeczką Skye; to jeszcze Ziggy, biedny, mały uroczy Ziggy został oskarżony o dręczenie Amabelli. Tylko koniecznie przez M! Nie wiem co ta Renata sobie myślała. Abigail ostatnio zachowuje się jak pieprzony klon Bonnie, Fred ma fioła na punkcie Gwiezdnych Wojen, a Chloe, no cóż, to po prostu Chloe, przejęta szkołą i nowymi koleżankami. Tak strasznie szkoda mi Jane, na której skupiła się nienawiść wszystkich Blond Paziów. Zachowują się jak stado najeżonych wilczyc. Już ja im wszystkim pokażę. Niech tylko spróbują do nie wystartować…


Celeste: Pamiętam, że Madeline strasznie się wściekła kiedy zobaczyła, że tylko synek Jane nie dostał zaproszenia na przyjęcie urodzinowe. Biedna dziewczyna, musi się czuć bardzo samotnie. Może wspólne spacery poprawią jej nastrój? Z chęcią wyrwę się z domu. Dlaczego nie potrafię się na coś zdecydować? Przyłapuję się na obsesyjnym analizowaniu każdego słowa, czynu i decyzji. Czy tak wygląda zgodne małżeństwo? Czy to co robimy jest normalne? Nie mogę tego dłużej tolerować. Wiem, że jestem taka sama jak on, ale to niczego nie zmienia. Co prawda jest takim kochającym tatą i czułym mężem, ale to zawsze szybko się kończy. Myśli, że kolejne klejnoty coś zmienią? Doskonale wie, że i tak nigdy ich nie noszę. Z chęcią oddałabym je Madeline, która na sam widom skakałaby z radości. Ona jest ostatnio tak przejęta walką w obronie Jane, że świata poza tym nie widzi… Jeszcze ta cała sprawa z Abigail. Nie wiem jak ona to znosi. Jak ja to znoszę… dlaczego to robię? Jak to zakończyć…?

Jane: Zawsze miałam słabość do „migotek”, jednak nigdy nie przyszło mi do głowy, że takie kobiety zostaną moimi najbliższymi przyjaciółkami. Co ja sobie właściwie myślałam przenosząc się tutaj? Może to był zły pomysł. Spakujemy się i wrócimy do domu, albo kolejny raz przeniesiemy się gdzie indziej. Tylko, że Ziggy czuje się tutaj tak dobrze. Nie wiem jak może być tak spokojny po tym, o co go oskarżają. Ostatnio zachowuje się bardzo dziwnie. A co, jeśli odziedziczył to po ojcu? Co ja zrobię, jeśli okaże się takim samym draniem? Nie, nie zniosę tego, na pewno tak nie będzie. Muszę o tym zapomnieć. Dobrze, że mogę wyrwać się z domu i iść na kawę do Toma, on zawsze poprawia mi humor. Być może wtedy uda mi się wymyślić jakiś plan… Do końca życia będę wdzięczna Madeline i Celeste za to co dla mnie robią.

Detektyw sierżant Adrian Quinlan: Chciałbym się jasno wyrazić. To nie cyrk, tylko dochodzenie w sprawie morderstwa.

Zanim przejdę do opisu ogólnych wrażeń po lekturze, chciałabym napisać kilka słów o fabule i konstrukcji powieści. Wielkie kłamstewka to opowieść trzech różnych kobiet – nieśmiałej, przebojowej i skrytej. Każdy rozdział opowiada historię z perspektywy jednej z nich, zgłębiając przy tym problemy, które każda przeżywa w zaciszu (bądź hałasie) własnego domu. Struktura wypowiedzi pobocznych postaci (podoba do zastosowanej powyżej), pozwala na dogłębne poznanie kryminalnego wątku, który przewija się od początku do końca. Liane Moriarty tak zręcznie miesza wszystkie fakty, że morderstwa, którego rozwiązanie poznajemy na ostatnich stronach stanowi całkowite zaskoczenie. Podczas czytania przeskakiwałam kolejno z postaci na postać, co chwila powracając do poprzednich wniosków, jednak prawdziwa ofiara okazała się zupełnie kim innym!


Wielkie kłamstewka to nie tylko kolejna powieść obyczajowa. Jest to książka, która porusza tak trudne tematy jak przemoc domowa, niepohamowana agresja, zaburzenia psychiczne, kłamstwa, zdrady czy presja otoczenia wywołująca katastrofalny wpływ. Liane Moriarty zgrabnie łączy przyjemność z okazją do przemyśleń, ponieważ podczas całej lektury, towarzyszą nam rozbawienie, zażenowanie, złość czy współczucie. Emocjonalna mieszanka wybuchowa nadaje powieści wyjątkowy charakter, a każda z wykreowanych bohaterek jest na swój sposób niepowtarzalną, silną i niezależną kobietą, która musi jedynie odnaleźć w sobie determinację i motywację do działania.

Gorąco polecam tę powieść każdej kobiecie, która ma ochotę na chwilę wytchnienia. Dlaczego wytchnienia? Z powodu strun, które Wielkie kłamstewka poruszą w każdej z nas. Książka pochłania na tyle, że błyskawicznie zapominamy o własnych problemach i skupiamy całą złość i burzę uczuć na fabule, która na sam koniec zaskakuje niczym pytanie o milion w Milionerach ;)

Na podstawie książki, powstaje serial HBO z wybornymi aktorkami! Przeczytacie lub czytaliście Wielkie kłamstewka? A może wolicie serial?  


Za książkę dziękuję portalowi
Z kamerą wśród książek i
Wydawnictwu Prószyński i S-ka

5 bombowych kobiet na Dzień kobiet!

12:19 32 Komentarze



Z okazji dnia kobiet postanowiłam przygotować dla Was coś nietypowego! Jako, że każda z Pań zasługuje na odrobinę słodyczy w życiu, które niekoniecznie obchodzi się z nami lekko, chciałabym udowodnić wszystkim wspaniałym kobietom, że każda kryje w sobie coś wyjątkowego!
A oto zestawienie pięciu kobiet, których połączenie dałoby niesamowitą mieszanką wybuchową. W końcu każda z nas ma w sobie coś bombowego, prawda? ;)

1.      Alice Green
Zapewne wiele z Was (ponieważ przypuszczam, że głównymi czytelnikami tego zestawienia są kobiety), zastanawia się kim jest Alice Green i skąd ona się tu wzięła. Alice to główna bohaterka książki „Młodsza” autorstwa Pameli Redmond Satran. Czterdziestoletnia kobieta po rozwodzie, samotnie wychowująca dorastającą córkę. Cóż więc w niej takiego specjalnego? Nie chcę psuć zabawy wszystkim, którzy zdecydują się kiedyś sięgnąć po tę książkę, dlatego nie zdradzę wszystkich szczegółów! Alice to kobieta, która w pogoni za utraconymi marzeniami decyduje się na bardzo radykalny krok. Jej odwaga przyćmiewa nietypowe rozwiązanie, na które się decyduje. Niestety, jak to zwykle bywa, jedno kłamstewko prowadzi do drugiego, które wywołuje lawinę… I jak tu połapać się w tym wszystkim? Najważniejsze, że Alice jest zdecydowana, ambitna, zdeterminowana, zabawna,  czuła, troskliwa i przebojowa! A to cechy, które zawsze i wszędzie wyprowadzą nas na prostą. Na podstawie książki powstał serial, który (muszę szczerze choć odrobinę niechętnie przyznać) jest zdecydowanie lepszy od pierwowzoru! Serialowa Liza, to kobieta, która dla miłości (i nie tylko) nie cofnie się przed niczym. A co najważniejsze, otaczają ją osoby, na które zawsze może liczyć.


2.      Madeline Martha Mackenzie
Imię wprost idealne dla rezolutnej bohaterki powieści detektywistycznych! Madeline jest jedną z głównych bohaterek „Wielkich kłamstewek” Liane Moriarty (w której obecnie się zaczytuję). Nie zdradzając fabuły przed publikacją recenzji, zaznaczę jedynie, że jest to kobieta, która na pierwszy rzut oka robi niesamowicie migotkowe wrażenie. Idealne sukienki, zwiewne apaszki i niebotycznie wysokie szpilki, które prowadzą do nieuchronnej katastrofy… Jednakże, Madeline to również kobieta, która dla dobra innych jest w stanie poświęcić wiele. Nie jest idealną matką, świetną gospodynią czy przykładną żoną, jednak zacięcie i determinacja, które czynią z nią waleczną lwicę, przesłaniają wszystkie niedoskonałości. Zdolna poruszyć niebo i ziemię w walce o sprawiedliwość, zgryźliwa i żądna zemsty (w wyznaczonych granicach), jest osobą, do u której drzwi można pojawić się w każdej chwili. Co więcej, jej cięte riposty i wybuchowy charakter to cechy, które sprawiają, że jest jedyna w swoim rodzaju.
3.      Zahra
Dżinn Zahra to bohaterka powieści, którą miałam okazję przeczytać ostatnimi czasy. „Zakazane życzenie” Jessicy Khoury, to książka, która ukazuje ogromną siłę charakterów bohaterek, a Zahra jest zaledwie jedną z nich.  Życzliwa i kłótliwa, troskliwa i nieczuła, intrygująca i odpychająca, czuła i chłodna. Kobieta łącząca w sobie tyle sprzeczności, że zestawienie ich w jedność stanowi rzecz prawie niemożliwą. A jednak, Zahra, która posiada wszystkie te cechy, a do tego niepodważalną mądrość, rozwagę i chęć życia, jest w stanie poświęcić wszystko, aby uchronić ukochanych przed gniewem okrutnego losu. Walcząc przeciwnościami i pragnieniami, musi podjąć najważniejszą decyzję w swoich życiu. Lecz siła charakteru i dobroć, nie powstrzymają jej przed dokonaniem nawet najtrudniejszego wyboru. Poza tym, która z nas nie chciałaby posiadać chociaż odrobinki magicznych mocy?!

4.      Hermiona Granger
Może niektórzy z Was uznają mój wybór za oklepany, bądź niemądry, jednak postaram się udowodnić, że ta lista nie miałaby sensu bez bohaterki sagi o „Harrym Potterze” autorstwa J.K. Rowling. Ambitna, inteligentna i naburmuszona, to określenia, które przychodzą na myśl podczas pierwszego spotkania z Hermioną. Nie ukrywam, że są to przymiotniki, które idealnie oddają jej charakter. Jednak wydarzenia, które mają miejsce na łamach siedmiu tomów, sprawiają, że Hermiona z zadufanej w sobie, wszystko wiedzącej dziewczynki staje się kobietą ciepłą, dobroduszną, kochającą, pełną wdzięku i determinacji. Gotowa oddać życie za przyjaciół, którzy stają się jej drugą rodziną, przeobraża się w osobę waleczną, stanowczą i nieustraszoną. Jednak transformacja, którą przechodzi, nie umniejsza wielkości jej serca, które z każdą stroną napełnia się coraz większą miłością. Poczucie humoru oraz inteligencja, to zaledwie dodatkowe atuty, które sprawiają, że Hermiona jest postacią zapadająca w pamięć na długie lata. 

5.      Lisbeth Salander
Młoda, intrygująca, skryta outsiderka z „Millennium” Stiega Larssona.  W jaki sposób, dziewczyna z psychopatycznymi skłonnościami upodabnia się do przedstawionych wyżej kobiet wartych naśladowania? Lisbeth, to postać wielowarstwowa (jak cebula!). Pod grubą powłoką nieufności, niechęci i agresji, kryje się młoda kobieta, która tak jak my wszystkie potrzebuje uczucia, poczucia bezpieczeństwa i ukojenia. Każdy kolejny tom Millennium ukazuje Salander w innym świetle odkrywając jej tajemnice. Larsson wykreował postać kochającą, przyjazną, pomocną i skrzywdzoną. Kobieta złamana burzliwym dzieciństwem staje się nieprzystępna, oschła i waleczna. Nadal nie pasuje do zestawienia? W takim razie spróbujcie odebrać Lisbeth jako kobietę, która w pogoni za sprawiedliwością i wyznaczonym sobie celem nie cofnie się przed niczym. Osobę, która poświęci się dla dobra ogółu, choć nie przyzna się do tego przed nikim. Istotę kochającą, na którą zawsze można liczyć. A umiejętność posługiwania się bronią różnego kalibru raczej nie jest oznaką słabości, czyż nie? ;)

Mogłabym tworzyć tę listę w nieskończoność, ponieważ liczba literackich bohaterek, które swoją osobowością dają do myślenia i motywują do zmiany negatywnego myślenia jest niewyobrażalna. Tak więc drogie Panie, nigdy, przenigdy nie dajcie sobie wmówić, że jesteście niewartościowe, słabe, kruche czy naiwne. Każda z nas jest kobietą niezależną, silną, kochającą i przebojową. A jeśli tego nie czujecie, to może warto byłoby sięgnąć w głąb i poszukać tych wszystkich ukrytych cech i talentów, które skrywacie? 

Oczywiście polecam wszystkie książki, seriale i filmy, o których dzisiaj wspomniałam i z niecierpliwością czekam na propozycje od Was. Kogo dodałybyście do listy i dlaczego? A może usunęłybyście którąś z Pań? ;)