Niesamowita podróż przez Amerykanskie stany... POPświadomości.
Chyba nie przesadzę mówiąc, że kiedy zobaczyłam tę książkę w
księgarni, w moich oczach pojawiła się żądza mordu i natychmiastowa chęć zakupienia
jej. Stany Zjednoczone, filmy, seriale, muzyka i do tego książki, a to wszystko
dorzucone do popkulturowej mieszanki, którą funduje nam Kuba Ćwiek wraz ze
swoją ekipą. To właśnie w tym momencie, Przez
stany POPświadomości trafiły na moją listę Muszę przeczytać, koniecznie!
Grupa
przyjaciół wybiera się w kilkutygodniową podróż po Stanach Zjednoczonych
śladami kultowych miejsc i postaci. Co w tym takiego nadzwyczajnego? Nic, jeśli
nie dodamy, że owa ekipa to kamper pełen profesjonalnych fotografów,
operatorów, blogerów, pisarzy, speców od promocji/produkcji i tak dalej. A
jakby tego było mało, wszyscy, dosłownie wszyscy, są jednymi z największych
nerdów/maniaków, jak sami się określają, w Polsce. Randka z Kingiem w jego
prywatnym biurze, o którym wie mało kto? Poproszę. Trening śladami Rocky’ego
triumfalnie wznoszącego pięść na szczycie schodów? Jak najbardziej.
Ujrzenie na
własne oczy kultowych miejsc uwiecznionych w niezliczonych utworach,
powieściach, serialach i filmach? Oczywiście. Dorzućmy do tego stołowanie się w
kinowych knajpach, przypadkowych wielokulturowych barach czy nawet obskurnych
stacjach benzynowych. Dodatkowo, zakupy w wielkich Walmartach, które w swoich
czeluściach kryją wszystkie wspaniałości dla prawdziwych fano-maniaków (czyt. wszystko
o czym można tylko zamarzyć). Jakby nie wystarczyło, to dodajmy miliony
cudownych zdjęć i nagrań, dla upamiętnienia wszystkich odwiedzonych miejsc i
spotkanym ludzi i sław. Czego można chcieć więcej? Chyba jedynie czasu, na
zwiedzanie kolejnych kultowych lokalizacji. Podróżując przez kilka stanów i
spełniając swoje marzenia, Kuba Ćwiek wraz ze swoją ekipą tworzą
książkę/poradnik/pamiętnik, który odkrywa wszystkie sekrety Ameryki. Prowadzą
nas przez historię nie tylko tego kraju, ale całej jego kultury. Opisując
filmy, seriale i utwory muzyczne, tworzone przez największe światowe sławy,
wytyczają nam, miłośnikom bajecznego USA, popkulturową drogę. Drogę do poznania
i zrozumienia tego kraju, jego mieszkańców, historii i tradycji. Burząc
wszelkie stereotypy, Kuba Ćwiek pokazuje, że Stany Zjednoczone to też zwykłe
państwo, na co dzień zmagające się z ogromną liczbą przestępstw i
niesprawiedliwości. Ameryka to nie tylko markowe sklepy, Starbucksy, wieżowce i
Hollywood. Jest to przede wszystkim jedna z największych metropolii na świecie
kryjąca w sobie tajemnice, które każdy musi odkryć po swojemu.
Przypominam
sobie, że czytając pierwsze rozdziały byłam jednocześnie zaskoczona i
troszeczkę zniesmaczona. Już wyjaśniam dlaczego. W świecie, w którym poprawna
polszczyzna zanika w błyskawicznym tempie, a coraz więcej z nas zaczyna
przyswajać sobie tzw. Ponglish (kombinacja Polish i English), mogłam liczyć na
to, że przynajmniej książki mnie nie zawiodą. A tu nagle cios prosto między
oczy ‒ Przez stany POPświadomości i
pamiętny Kuba Ćwiek, który całą podróż relacjonuje potocznym językiem. Nie
byłam w stanie przeboleć tego przez kilkanaście pierwszych stron, jednak kiedy
książka wciągnęła mnie na tyle, że przestałam czepiać się szczegółów i zaczęłam
śledzić przebieg wszystkich wydarzeń, zdałam sobie sprawę, że to właśnie język
czyni tę książkę wyjątkową. Nie jest to kolejny wychuchany reportaż, w którym
autorzy opisują tylko to co najlepsze. Jest to soczysta podróż przez wzloty i
upadki opisana słowami, z którymi spotykamy się na co dzień. Pomimo, że
chronologicznie często pojawiają się duże zawirowania a szanowny pan Kuba czasem
kpi z czytelnika prosto w oczy, za nic w świecie nie potrafiłabym skrytykować
tej książki. Jasne, zdarzają się literówki, brak interpunkcji, zamęt i kilka
innych potknięć, jednak prawdziwość tej historii przebija wszystko.
Polecam
tę książkę każdemu, kto ma ochotę na podróż po Stanach Zjednoczonych, której
nigdy nie doświadczy w taki sposób. Wszystkim, którzy mają czas i chęć na
stworzenie kilku nowych list z serii muszę obejrzeć/przeczytać/posłuchać itd. I
w końcu tym, którzy w szarej codzienności i wiecznie zabieganym życiu
potrzebują czegoś, co poprawi im humor, zaciekawi do granic możliwości i
oderwie ich od wszystkich swoich problemów.
Czy tylko ja jestem tak zachwycona tą książką? Może mam zbyt wielkiego bzika na punkcie USA? Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogłam wybaczyć autorom tego, że nie zabrali mnie ze sobą!
4 komentarze
SkomentujNie czytałam i za bardzo nie zamierzam, ale miło wiedzieć o czym jest ta książka (do tej pory nie miałam pojęcia).
OdpowiedzPozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
SZELEST STRON
Jeśli kiedykolwiek wpadnie ci w ręce to polecam :) myślę, że nie pożałujesz!
OdpowiedzPo książkę z pewnością sięgnę, może nie teraz, bo inne czekają w kolejce, ale ta przygoda mnie nie ominie. :)
OdpowiedzŚwietnie! Mam nadzieję, że spodoba ci się tak samo jak mnie :) Warto, chociażby po to, żeby przekonać się ile jeszcze rzeczy mamy do odkrycia.
Odpowiedz