O tym czego nie powie nam królowa!
kłamstwie, a poznanie prawdy w jakiejkolwiek sytuacji graniczy z cudem, pojawia się książka dwóch polskich autorów, którzy za cel powzięli przedstawienie stanowiska ambasadorów od tzw. podszewki.
Książka składa się z wielu
definicji, m.in. kim są dyplomaci związani z Ministerstwem Spraw Zagranicznych
(MSZ), przedstawia historię dyplomacji w pigułce, prezentuje rady i złote myśli
poszczególnych ambasadorów oraz zabawne, choć czasem przerażające, anegdoty z
życia ww. postaci. Właściwie wszystko zawarte jest w tym jednym zdaniu, jednak Ambasadorowie, to nie tylko zwykły
przewodnik po świecie polityki i stosunków międzynarodowych. Lawirując, w
niektórych przypadkach na granicy przyzwoitości, autorzy zgłębiają historie,
które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Opisują wpadki i problemy, o
których nie usłyszy się w telewizji czy radio, ani nie przeczyta w prasie.
Przeprowadzając szczegółowe wywiady z byłymi a czasem i obecnymi ambasadorami,
wyciągają z nich najskrytsze tajemnice, najzabawniejsze kąski oraz wspomnienia,
którymi tak hojnie dzielą się z czytelnikami. Rady, które szczególnie przypadły
mi do gustu, odnosiły się do tak trywialnych spraw jak jedzenie (zdolność
zjedzenia wszystkiego co podadzą nam przed nos ‒ oczywiście bez grymaszenia),
czy zapisywanie numerów telefonów (jako, że zeszyt pełen numerów telefonów to
największy skarb dyplomaty) ukazują ambasadorów w całkowicie innym świetle.
Dopiero po przeczytaniu tego wszystkiego, jesteśmy w stanie zdać sobie sprawę,
że attaché to również ludzie. Autorzy
obalają mnóstwo stereotypów m.in. nie wszystko zostało made in China, dewiza im
większe tym lepsze liczy się również w polityce, a oszczędne gospodarowanie
prawdą to codzienna praktyka, choć okraszona formalnym słownictwem, dla
załagodzenia prawdziwego znaczenia.
Chyba nikt nie wątpi, że książka
o polityce napisana przez dziennikarzy, publicystów, laureatów będzie zwięzła,
napisana ze smakiem i na najwyższym poziomie. Tak właśnie czytało się Ambasadorów. Pomimo różnorodności
poruszanych tematów, oraz szybkich zmian wątków, nie było fragmentu, który
byłby niedopracowany czy nieprecyzyjny. Jedynym mankamentem była ogromna liczba
przypisów, które prawdopodobnie pojawić się musiały, jednak nie wnosiły do
treści nic szczególnego, jako, że autorzy zaznaczali głównie autorów cytatów
oraz publikacji, w których pojawiły się one oryginalnie.
Jest to zabawna, lekka i
edukująca lektura dla każdego. Myślę, że nawet zagorzali miłośnicy
najrówniejszych gatunków literackich czy nawet ignorancki stroniący od książek
znaleźliby w Ambasadorach coś dla
siebie. Jeśli chcecie dowiedzieć się co powieki buddyjskiego mnicha miały
wspólnego z herbatą, jak zostać idealnym
kandydatem na stanowisko kandydata oraz za co może posłużyć pustka koperta
w czasach kryzysu, koniecznie sięgnijcie po tę lekturę. Polecam!
Czytaliście? Co powiecie?
Zapraszam na stronę The Books in the Rye na Facebooku :)
1 komentarze:
SkomentujDla mnie najbardziej krepujacym fragmentem był ten gdzie pewien król musiał się udać w pewne miejsce piechotą i komentarz : korzystasz nie kiedy się chce, a kiedy jest okazja :p książka jest fantastyczna i podobała mi się równie mocno co tobie :)
Odpowiedz